Wujek Boonmee, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia / Loong Boonmee raleuk chat

Data:

Czym jest buddyzm dla współczesnego Europejczyka? Czy buddyzm jest religią, filozofią czy kulturą? Dla osoby wychowanej w kręgu kultury chrześcijańskiej odpowiedź na te pytania nie jest oczywista. Chyba odpowiedzią najbliższą prawdy jest stwierdzenie, że buddyzm jest sposobem patrzenia na świat.
Film Apichatponga Weerasethakula „Wujaszek Boonmee, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia” jest zanurzony w kręgu kultury buddyjskiej i dla zachodniego widza jest niezwykle trudny do zrozumienia, a może wręcz niezrozumiały. Wypełniony jest wieloma symbolami, które dla człowieka z kręgu kultury chrześcijańskiej nie są łatwe do wychwycenia i wymagają elementarnej wiedzy na temat buddyzmu. Według buddyzmu wszystkie żywe istoty przechodzą cykl reinkarnacji w kołowrocie narodzin i śmierci zwanym sansarą lub samsarą. Istnieje sześć sfer egzystencji (światy piekielne, duchy, zwierzęta, ludzie, półbogowie i bogowie), a po każdym wcieleniu kolejne zależy od nagromadzonej karmy czyli konsekwencji uczynków. Dopiero po wielu cyklach takich przemian dzięki kroczeniu szlachetną ośmioraką ścieżką następuje opuszczenie sansary i wejście w nirwanę. Sansarze podlegają wszystkie byty i zjawiska, a więc zarówno ciała, jak i myśli oraz uczucia. To proces tworzenia światów i ich zamieszkiwania. Kiedy jeden świat upada i znika, to tworzy się następny dostępny dla następnych żywych istot. Kolejne światy ciągle zmieniają się i następują jeden po drugim, a życie jest jedynie przelotnym fragmentem istnienia wypełnionym cierpieniem. Taki sposób widzenia świata jest zupełnie inny od oferowanego przez filozofię chrześcijańską.
Fabuła filmu wydaje się być prosta. Wujaszek Boonmee jest 61-letnim mężczyzną cierpiącym z powodu schyłkowej niewydolności nerek leczonej w warunkach domowych dializami otrzewnowymi. Jest on również właścicielem farmy owoców i miodu położonej w regionie Nabua w północno-wschodniej Tajlandii przy granicy z Laosem. W ostatnim etapie swojego życia ugaszcza na swojej farmie odwiedzających go członków rodziny: Jen - siostrę zmarłej przed 19 laty żony oraz Thonga – jej syna (a swojego siostrzeńca). Podczas wspólnej kolacji odwiedzają go również duchy Huay – jego żony i Boonsonga – zaginionego przed laty syna. Wkrótce wszyscy wybierają się do jaskini będącej miejscem narodzin wujaszka, które z niesprecyzowanych powodów musi on odwiedzić przed śmiercią. Ta fabuła stanowi główną oś filmu, wokół której kręcą się luźno splecione inne wątki stanowiące wyraźnie niemal baśniową ilustrację poprzednich wcieleń wujaszka. Forma tych wątków czasami jest ułomna, czasami mocno pogmatwana, ale całkowicie podporządkowana jest fabule. Tworzy to obraz niezwykły stanowiący zachętę do refleksji nad śmiercią jako etapem egzystencji. Ten obraz spięty jest w dwie klamry. Na początku widać ucieczkę bawołu zrywającego się z uprzęży. Jego wolność nie jest jednak Edenem, a raczej zagubieniem skutkujący kolejną niewolą. Nie można przecież uciec przed światem ani przed sobą. Pod koniec filmu widać również schwytane zwierzę. Na kolejnych stopklatkach przedstawianych jak pokaz slajdów osoby w mundurach uwidocznione są razem ze związaną małpą, a dokładniej z istotą przypominającą człowieka przebranego za wielką człekokształtną postać podobną do skrzyżowania goryla z orangutanem, a może raczej małpoluda z filmów science-fiction z kiczowatym niedźwiedziem z zakopiańskich Krupówek. W Azji południowo-wschodniej jedyną małpą człekokształtną jest orangutan, którego nazwa w językach miejscowych wywodzi się od określenia „leśny człowiek”. Ta postać może więc być symbolem partyzanta schwytanego przez wojsko, a scena obrazować zwierzęcość ludzkich czynów i oczekiwanie na śmierć. Ale klamrą spinającą zakończenie może być też postać mnicha. Wtedy bawół symbolizować będzie jeńca i śmierć, a mnich pozostanie symbolem życia.
Konstrukcję klamrową mają też inne wątki. Zabicie robaka może skutkować karmą skupioną na opiece nad pszczołami, a zabicie komunistów - otoczeniem opieką nielegalnych emigrantów ( chociaż w dalszej części akcji to właśnie Jaasi przybyły nielegalnie z Laosu przejmuje pielęgnację nad wujaszkiem Boonmee)
Klamry spinające początek i koniec fabuły są bez wątpienia symbolami. Ilość symboli w całym filmie jest niezwykle duża. Nie wszystkie są dostępne dla człowieka zachodu. Dlatego widz wychowany w kręgu kultury chrześcijańskiej zatraca w pewnym momencie granicę między odczytywaniem kolejnych symboli a doszukiwaniem się nowych. Co oznaczają kręgi narysowane na ziemi? Czy to umowna granica między zabawą a rzeczywistością? Przecież w tym samym czasie na ekranie widać młodych ludzi ubranych w wojskowe mundury z pełnym uzbrojeniem, a po chwili grupka tak samo wyglądających mężczyzn w cywilnych ubraniach rzuca kamieniami jakby bawiąc się w rzucanie kaczek lub rzuty do celu. A może kręgi na ziemi symbolizują tarczę strzelniczą? Co symbolizują dziurawe liście? Może spojrzenie w przeszłość, a może raczej w przyszłość. A może to są pytania bez odpowiedzi.
Znacznie łatwiej będzie można odebrać film, jeśli przyjmie się alegorię śmierci jako transformację duszy. Wtedy większego znaczenia nabiorą obserwowane na ekranie transformacje, a może raczej transmigracje. Stopniowe zmiany zachodzące podczas całego życia wujaszka kontrastują z nagłą zmianą w życiu młodych ludzi pod wpływem popkultury. Ewolucja formuje rewolucję. Podobnie istnienie zmienia się w nieistnienie, po którym znów następuje zaistnienie. Naturalny krajobraz tajskiej prowincji przekształca się w ziemię zniszczoną przez wojnę lub w ziemię industrialną zmienioną przez cywilizację. Transmigruje namiętność – od heteroerotycznego wątku (Boonmee i Huay) przez homoerotyczny (Boonmee i Jaasi) do autoerotycznego (Thong) – i nie ma tu znaczenia nieobecność elementów seksualnych, wystarcza niejasność relacji głównego bohatera i jego laoskiego pielęgniarza czy delikatny dotyk własnego ciała pod prysznicem. Transformacji ulega obraz pierwotnej jaskini jako świata duchów do cywilizacji współczesnej jako świata realnego. Historia i dziedzictwo przekształcają się w materializm i popkulturę, a indywidualność i mitologiczność w konformizm społeczny i modernizm. A może cywilizacja to brak autentycznej kultury, o czym świadczą w filmie sceny liczenia pieniędzy, szybki prysznic, fast food czy oglądanie telewizji. Czy dlatego postacie siedzące na łóżku wpatrują się w ekran nie odzywając się do siebie? Z drugiej strony tradycja kojarzona jest z sedacją i magicznością, a cywilizacja z szybkim przepływem informacji, co w filmie podkreśla obraz komputera, telefonu komórkowego, radia czy telewizji. W tym aspekcie niejasna jest pod koniec filmu dziwna scena w pokoju hotelowym. Czy zakończenie życia mnicha jest początkiem życia zwykłego człowieka? A może obraz w teleodbiorniku jest raczej nieznaną naturą samej rzeczywistości. Przecież ta rzeczywistość niesiona przez cywilizację to prawo, polityka, status społeczny, a więc byty będące iluzją. Prawdziwsze są raczej malunki na ścianach jaskini przypominające obrazy odkryte po wiekach w Lascaux. W tym filmie więcej jest pytań niż odpowiedzi. Przecież sansara jest niewiedzą, a nirwana usunięciem tej niewiedzy.

Zwiastun: